„głos” – arnaldur indriðason

Doskonale napisany „więcej aniżeli kryminał”. Książkę czyta się jednym tchem. Jej największym atutem jest połączenie kilku historii w jednej opowieści.

Szkielet, w oparciu o który budowana jest fabuła to morderstwo portiera w jednym z największych hoteli w Reykjaviku. Mężczyzna zostaje znaleziony w swoim pokoiku, w piwnicy hotelu. Ma na sobie strój św. Mikołaja, spuszczone spodnie i prezerwatywę na członku. Śledztwo ujawnia, że mężczyzna o imieniu Gudlaugur, był niegdyś dziecięcą gwiazdą – śpiewał jako solista w chórze. W wieku dwunastu lat w wyniku mutacji stracił jednak swój niezwykły dar czym rozczarował wymagającego ojca. Spotkania ze znajomymi zamordowanego portiera, rozmowy z jego siostrą ujawniają tragiczną historię dziecka, któremu odebrano dzieciństwo. To poruszający opis chorej relacji ojca i syna, w której rodzic pełni rolę wyroczni, kształtuje los dziecka według własnego „widzimisię”, nie pytając o zdanie syna. Realizuje własne marzenia niejako zmuszając dziecko do śpiewu, snując przy tym wizje wielkiej, międzynarodowej kariery chłopca, jednocześnie nie zdając sobie sprawy z tego jakim dramatem stanie się moment utraty przez Gudlaugura głosu.

Gdzieś w tle trwającego śledztwa toczy się proces ojca, oskarżonego o znęcanie się nad własnym synem. Sprawę prowadziła policjantka, Elinborg, którą mocno poruszyła historia pobitego dziecka. Przekonana o winie ojca chłopca, z uwagą śledziła proces. Ostatecznie, rozwiązanie sprawy zaskoczyło wszystkich. Przy okazji tego wątku pojawiają się niepokojące informacje dotyczące znęcania się nad dziećmi, próba analizy zachowań oprawców i wniosek – prawo jest niemal bezsilne wobec tego procederu.

Wątkiem, który wydał mi się najciekawszy, jest ten dotyczący policjanta prowadzącego śledztwo w sprawie zabójstwa portiera, znanego już z wcześniejszych powieści tego autora – komisarza Erlendura. Policjanta prześladuje tragedia z przeszłości. Jako dziecko komisarz wraz z bratem znalazł się w górach, nadeszło załamanie pogody, obaj chłopcy zgubili się w szalejącej śnieżycy. Erlendura odnaleziono, jego młodszego brata – nie. To doświadczenie na zawsze zmieniło życie zarówno Erlendura jak i jego rodziców. Komisarz nigdy nie wybaczył sobie, że puścił rękę brata, ojciec chłopców zamknął się w sobie, obarczając się winą za to, że zabrał ze sobą dzieci. Nie bez znaczenia był fakt, że ciała młodszego z braci nigdy nie odnaleziono, chłopca uznano za zaginionego, co sprawiło, że rodzina nie była w stanie uporać się z tym, co się stało. Przeszkodą, nie pozwalającą pogodzić się ze śmiercią chłopca, było dręczące pytanie: czy mógł przeżyć? A jeśli tak, to co się z nim dzieje? Poczucie odpowiedzialności, wpajane Erlendurowi od dziecka, jako temu starszemu, który winien opiekować się młodszym bratem, doprowadziło do rozpadu małżeństwa komisarza i zerwania przezeń kontaktu z własnymi dziećmi – Evą Lind i Sindrim. Po tym, co wydarzyło się w górach, Erlendur nie był w stanie wziąć odpowiedzialności za drugiego człowieka. Dzieci, cierpiące z powodu porzucenia przez ojca, zaczęły się staczać. Eva Lind walczyła z narkomanią, Sindri z alkoholizmem. W „Głosie” poznajemy zaledwie wycinek trudnych relacji komisarza z córką, która odnalazła go po latach. Cierpiąca po stracie dziecka dziewczyna, szuka kontaktu z ojcem, stara się nadrobić stracone lata i stworzyć między nimi nić porozumienia. Przy okazji szuka też odpowiedzi na pytanie dlaczego ojciec ich porzucił.

Wszystkie te historie łączy jedno – każda z nich opowiada o tragedii dziecka, każda mówi o tym w inny sposób, każda stanowi odrębną opowieść, choć we wszystkich dominują uczucia osamotnienia, odrzucenia i poczucia winy. Polecam bardzo:

http://www.wab.com.pl/?ECProduct=1182